Rajd po pustyni był niezapomnianym przeżyciem, ale niedługo po wyjechaniu z powrotem na drogę, dotarliśmy do Dahab. Największa atrakcja tego miejsca, która wpłynęła na to, że powoli powstaje tu nowy kurort jest słynna Blue Hole. To “Mekka” wielbicieli nurkowania. Jest to jedno z najsłynniejszych miejsc na świecie, w których nurkowanie dostarcza niesamowitych wrażeń. Blue Hole, bowiem, to rozpadlina , jaskinia morska rafy koralowej, która ma postać studni. Znajduje się w Zatoce Akaba na Riwierze Morza Czerwonego, w rezerwacie Ras Abu Dżallum. Usytuowana jest kilka metrów od brzegu lądu, przy wschodnim wybrzeżu Półwyspu Synaj. Jest uznawana za jedna z najpiękniejszych i najbardziej spektakularnych Błękitnych Dziur na świecie.
Blue Hole w Dahab ma postać morskiej studni o głębokości 102 m i średnicy 60 m. W jej ścianie na głębokości 54 m otwiera się łuk skalny łączący ją z otwartym morzem. Dno stopniowo zwężającej się dziury opada z 60 m do ok. 100 metrów pod bramą, następnie ten skalny próg obniża się jeszcze do 120 m. Potem zaczyna się strome zbocze, na którym można dostrzec resztki sprzętu nurkowego.
Zanim dotarliśmy do zatoki czekała nas jeszcze jedna atrakcja a mianowicie przejażdżka brzegiem morza, na dromaderach. Do tego miejsca dojechaliśmy znanymi już z poprzedniej części terenówkami. Później każdy dostał swojego “wierzchowca” i rozpoczęła się tułaczka 🙂
Już samo wsiadanie na skomplikowaną konstrukcję zamocowaną na jego garbie, która ma służyć jako siedzisko, może dostarczyć wielu powodów do śmiechu. Siedzisko to wiele warstw wełnianych mat i jakaś, zdaje się drewniana, konstrukcja pod nimi. Nie mogę powiedzieć, żeby było to najwygodniejsze siedzenie, na którym siedziałam. Moment kiedy zwierzę wstaje również może przyprawić o szybsze bicie serca, gdyż najpierw prostuje tylne nogi podczas gdy przednie nadal leżą. Delikwent siedzący na tym wysokim stworzeniu przybiera niemal pozycję “z głową w dół”. Na szczęście po chwili stworzenie wstaje również na przednie nogi i siedzący na nim przybiera mniej więcej normalną pozycję :). Niemniej jednak, nie jest to już tak ekstremalne, jak siedzenie z głową w dół. Muszę jednak przyznać, że jest wysoko.
Garbuski niosące takich niedoświadczonych jeźdźców, jak my, idą powoli, prowadzone przez swoich opiekunów. Są one jednak bardzo zawadiackie i zdarzyło mi się trafić akurat na takiego, który był bardzo zajęty podgryzaniem swojego poprzedzającego kolegi do tego stopnia, że jak mu tamten za bardzo się oddalił, ten puszczał się kawałek biegiem w pogoni. Ależ to było przeżycie. Idące dromadery bardzo bujają, biegnący, przyprawia już o strach w oczach :). Przynajmniej mnie :). To bujanie znacznie utrudnia dokumentowanie fotograficzne przejażdżki, jednak go nie wyklucza 🙂
Niewygodę przejażdżki rekompensuje możliwość obcowania z tymi egzotycznymi zwierzakami, jak również wspaniały widok morza po prawej a pustyni po lewej stronie :).
Spacerek trwa ok 20 min a na końcu tej drogi docieramy do miejsca, z którego można zejść ponurkować lub popływać w Blue Hole. Najpierw jednak wysiadka i znowu te same przeżycia, i “zwisanie głową w dół” zanim nasz wierzchowiec nie usiądzie 🙂
Ja niestety nie należę do bardzo odważnych i wielka ciemna otchłań w rafie nieco mnie przeraża. Niemniej jednak popływałam przez chwilę po jej powierzchni i mogę powiedzieć, że tam byłam i widziałam to na własne przerażone oczy. Poza mną chyba wszyscy byli zachwyceni. Długo jeszcze słuchałam opowiadań co tam pod woda było a czego nie było ;). Jednak uczciwie muszę przyznać, że jest to miejsce niesamowite i widoki pod wodą zapierają dech w piersiach. Dobrze, że nie na tyle, by przestać oddychać, bo mogłoby się to źle skończyć, szczególnie, że zdarzają się tu niestety wypadki śmiertelne i jak głoszą oficjalne statystyki – 2 na 100 nurków nie wypływa z tej czeluści. Nie wydaje mi się jednak, żeby dochodziło do koszmarnych wypadków pośród takich jak my, pływaczy po powierzchni.
Przy brzegu znajduje się wiele knajpek, w których nurkowie i wycieczkowicze mogą odpocząć w cieniu, ale również zjeść obiad. Zjedliśmy i my a podczas oczekiwania na nasze dania jak zawsze wyżywaliśmy się fotograficznie. Tym razem pozowały: kot (egipski a jakże :D) i dromader, który zdaje się nie miał najlepszego właściciela czy tez opiekuna, bo oberwał kilka razy sznurkiem i wydawał odgłosy, których z całą pewnością nie wydaje zadowolony zwierzak :/
Nad jedną z takich kawiarni powiewała nawet egipska flaga.
Po pływaniu i jedzeniu udaliśmy się jeszcze na spacer po handlowej części Dahab. Ja wiem, że turyści czy podróżnicy nabywają raczej pamiątki z podróży, moim celem był jednak proszek do prania :). Nie muszę przecież być taka przewidywalna 😉
Można tam również spotkać wiele knajpek i barów, ale my byliśmy już tak najedzeni, że nie wzbudzały one naszego najmniejszego zainteresowania :).
Niektóre, jak widać na zdjęciach, są usytuowane bardzo malowniczo – nad samym brzegiem morza.
Gdy nasz czas, jaki był przewidziany na spacer po Dahab, minął, udaliśmy się na miejsce zbiórki. Jak to mówią: coś się kończy a coś się zaczyna. Dla nas oczywiście zaczynało się oczekiwanie na kolejną egipską atrakcję…
… i jak widać humory dopisywały…
Ja mojego wielbłąda z Sahary chciałam zabrać do domu, ale nie udało się go przemycić do samolotu 😉 Żart 😀 Faktem jest jednak to, że bardzo miło wspominam tę wycieczkę 🙂
Na pomysł zabierania środka transportu nie wpadliśmy 😀
Piękne zdjęcia. Pozdrawiam
Dziękuję za odwiedziny. Cieszę się, że zdjęcia się podobają.
Pozdrawiam
Wirtualny bukiecik.
“Wszystkiego najlepszego”
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Serdecznie dziękuję 🙂
Również pozdrawiam !
Ja lubię zwierzęta.. to pewnie dlatego 😉 Nie przywiozłam żywego, ale mam maskotkę.. Która śpiewa.. To akurat jest masakra 😀 Tak szybko jak włożyłam baterie tak szybko je wyciągnęłam 🙂
Skoro tak szybko wyjmowałaś baterie to mogę sobie chyba wyobrazić to śpiewanie 😀 😀 😀