Wyprawę zakończyliśmy w Poznaniu. Chyba jednak nie mam do tego miasta szczęścia, bo pogoda się popsuła, zrobiło się zimno i właściwie nie daliśmy rady zwiedzić nic poza Rynkiem. To jak jak przy mojej poprzedniej wizycie w Poznaniu :). Na szczęście główna atrakcja, czyli Koziołki nas nie ominęła i punktualnie o 12:00 z zadartymi głowami podziwialiśmy figurki uderzające się rogami :).
Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze udaje nam się trafić w jakieś fajne miejsce, gdzie można coś dobrego zjeść. Chyba wszyscy troje mamy jakiś 6 zmysł w tej dziedzinie :D. Tak było i teraz. Po okrążeniu całego rynku zdecydowaliśmy się na Fenix. Podobno wcześniej mieścił się tu Sphinx i podobno, był lepszy, ale ja na obecną knajpkę narzekać nie mogłam. Fajny klimat, jedzenie smaczne a obsługa bardzo miła i sprawna. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to woda do herbaty. Naprawdę ohydna. Powinni używać wody z butelek, bo już dawno nie trafiłam nigdzie na coś takiego 😉
Jeśli chodzi o hotel, w którym spaliśmy w Poznaniu to nie było to miejsce warte polecenia 😀
Całą naszą wyprawę wspominam jako bardzo udaną i ciekawą.
Jak bardzi spodobał mi się ten cytat, który widnieje na stronie jako Twoje motto! coś cudownego, chyba zapożyczę sobie go i zrobię z nim jakiś fajny obrazek na ścianę, bo uwielbiam takie inspirujace, motywujące mnie dekoracje…
“Świat jest książką i ci, którzy nie podróżują, czytają tylko jedną stronę.” 🙂