Trzecia odsłona naszej wiosennej wyprawy do Szwecji będzie bardziej obrazkowa niż opisowa :D. Serdecznie zapraszam na fotorelację z wycieczki do Blidsberg. Nie była to długa wyprawa, ale za to bardzo malownicza. Co prawda nie udało nam się zobaczyć rybek zamieszkujących staw, ale mam nadzieję, że przy kolejnej wizycie zobaczymy dużo, dużo rybek 🙂
Zaczynamy…
Pierwsze zdjęcia stoku, który jest atrakcją Ulricehamn.
Po drodze uparcie wypatrywałam i fotografowałam czerwone domki 🙂
Wyobrażaliśmy sobie jak pięknie muszą wyglądać mijane krajobrazy kiedy wszystkie drzewa pokryte są zielenią
Grzecznie zaparkowaliśmy na parkingu i wysiedliśmy z samochodu, żeby podziwiać okolicę 🙂
Na środku stawu siedzi panienka…
Trzeba przyznać, że wdzięcznie się prezentuje, chociaż jakby z lekka odrapana.
Dziewczyny prezentowały godne pozazdroszczenia przyspieszenie 🙂
Okolica jest niezwykle przyjemna dla oka a nawet niewielka różnica poziomów wody zdecydowanie uatrakcyjnia to miejsce 🙂
Dodatkowo uroku dodają moje ulubione czerwone domki 🙂
Lód też może być wdzięcznym obiektem do fotografowania:
Należy również dodać, że tutaj nie wiało, co zdecydowanie zwiększało atrakcyjność wycieczki 🙂
Dzień był długi, atrakcji sporo, dlatego w końcu postanowiliśmy wracać do domu…
… zwłaszcza, że pogoda się popsuła i zaczynał kropić deszcz…
Piekna relacja ! Lubie jak jest duzo zdjec .
Cieszę się bardzo Agni 🙂
Syrenka wygląda jakby dopiero co wynurzyła się z wody, ciekawa relacja 🙂
Wkraj dziękuję bardzo 🙂
Czerwone domki mają swój klimat, też mi się podobają 🙂 Ładne zdjęcia.
Pozdrawiam!
oj, zimno tam! ale siedząca panienka wygląda świetnie!
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Dzięki Asiu 🙂
Olu nie było bardzo zimno tego dnia. Tam tylko wiało mocno 🙂
pieknie! Trochę jakby nasze Bieszczady albo Alaska;-) no a domki czerwone to jak z filmu “Millenium” (ale tej szwedzkiej wersji a nie amerykanskiej). Ta panienka na środku stawu, to trochę jak syrenka z Kopenhagi, co nie?:)
Niestety nie widziałam ani jednego ani drugiego 🙂 (ani filmu ani Panienki z Kopenhagi), ale wierzę na słowo 🙂