Na początek trochę wiadomości z Wikipedii
Göteborg to miasto w Szwecji, położone na zachodzie kraju, nad cieśniną Kattegat, u ujścia rzeki Göta älv. Jest stolicą regionu Västra Götaland i drugim co do wielkości miastem Szwecji. Znajduje się tu siedziba koncernów Volvo AB i SKF.
Göteborg został założony na początku XVII wieku przez architektów holenderskich, pracujących na zlecenie króla Gustawa II Adolfa, który w ten sposób chciał uniezależnić szwedzki handel od ceł pobieranych przez Danię w Cieśninach Duńskich. W tamtych czasach oficjalnymi językami były: holenderski, niemiecki, szwedzki i angielski.
W 1731 r. powstała Szwedzka Kompania Wschodnioindyjska (Svenska Ostindiska Kompaniet), która przyczyniła się do nawiązania kontaktów handlowych z Chinami i Wschodem. Dzięki temu do Göteborga przywożono statkami porcelanę, herbatę, przyprawy, szlachetne tkaniny i inne typowe dla tamtego okresu towary luksusowe.
W XIX wieku Göteborg przekształcił się w miasto przemysłowe, szczególnie za sprawą kupców z Wysp Brytyjskich. Z czasem wielu z nich wzbogaciło się i przeznaczyło część swoich majątków na rozwój infrastruktury miejskiej.
W 1829 roku działalność rozpoczął Uniwersytet Technologiczny Chalmers obecnie z liczbą około 10,5 tys. studentów, a w 1891 r. powołany został Uniwersytet w Göteborgu, na którym obecnie kształci się około 49 tys. studentów. Dzisiejszy Göteborg z szerokimi alejami, parkami i imponującymi budowlami wybudowany został pod koniec XIX wieku. Plac Götaplatsen i wesołe miasteczko Liseberg powstały przy okazji Wystawy Światowej w 1923 r.
Nasza szwedzka przygoda dobiega końca. Cztery dni spędzone w tym nieznanym nam dotąd kraju obfitowały w wiele niezapomnianych wrażeń i ogromną liczbę zdjęć. Jest ich tak dużo, że czasem ciężko wybrać te, które warto pokazać na blogu :).
Na ostatni dzień zaplanowaliśmy wycieczkę po Göteborgu, gdyż od tego miasta dzieliło nas prawie 120 km. Należało je zatem odwiedzić przy okazji podróży na lotnisko. Po śniadaniu, spakowani na powrót do domu, pożegnaliśmy się z naszym gospodarzem Darkiem i razem z resztą jego rodzimy wyruszyliśmy do Göteborga.
Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Borås, bo Kasia zapragnęła kupić sobie czapkę i szalik w szwedzkim stylu :), co uznaliśmy za bardzo dobry pomysł na pamiątkę. Dzięki temu udało mi się jeszcze zrobić kilka zdjęć.
Na początek tradycyjnie szwedzka autostrada:
Znalazło by się coś dla głodnych, ale takich akurat nie mieliśmy w swoich szeregach 🙂
Ku naszemu ogromnemu zdumieniu spotkaliśmy również słonia 🙂
To chyba ulubione miejsce dzieciaków przychodzących tu na zakupy, bo trudno było ustrzelić moment, w którym na słoniu nikt nie siedział 😀
Po zakupach wyruszyliśmy w dalszą drogę
Gdy dotarliśmy na miejsce zaparkowaliśmy w pobliżu jednej z niewątpliwych atrakcji Göteborga, parku rozrywki Liseberg. Byliśmy bardzo zawiedzeni, że nie trafiliśmy na sezon i park był jeszcze nieczynny. Nie udało nam się osobiście poznać jego atrakcji, ale oczywiście staraliśmy się dowiedzieć jak najwięcej na temat tego miejsca.
Liseberg został otwarty w 1923 roku i obecnie jest największym w całej Skandynawii. Każdego roku zwiedza go ponad 3 miliony osób. Od końca listopada przez 4 tygodnie trwa tam jarmark bożonarodzeniowy. W 2005 roku Liseberg został wybrany jako najlepszy park rozrywki na świecie w rankingu magazynu Forbes.
Osobiście nie maiłam możliwości wykonania własnych zdjęć, dlatego zdjęcia z niektórych atrakcji jakie proponuje ten park można zobaczyć tutaj, na portalu Parkmania.pl.
Atrakcji jest wiele. Olbrzymie koło – diabelski młyn góruje nad okolicą. To akurat mogłam uwiecznić swoim aparatem. Niestety tylko z zewnątrz. Możecie również zobaczyć 116 metrową wieżę, na którą wjeżdża się specjalną windą na wysokość 85 m, która następnie swobodnie spada w dół z prędkością ok 110 km/h i wyhamowuje serwując pasażerom przeciążenia o sile ok 4G. Mogę się tylko domyślać jak taka przejażdżka podnosi poziom adrenaliny. Chyba nie dałabym się namówić na tę atrakcję :).
Liseberg posiada również jedną z najlepszych na świecie drewnianą kolejkę górską – Balder. Poza drewnianą kolejką można przejechać się również na iście diabelskiej konstrukcji, na której siedzenia są podwieszone a nogi delikwenta korzystającego z przejażdżki zwisają jak na wysokim stołku. Korzystanie z atrakcji w obuwiu lub luźnych skarpetach surowo jest zabronione 😉
Gdyby komuś było gorąco może skorzystać z Kallerado. W tym przypadku przejażdżka polega na spływie wodną rynną imitującą rzeki północnej Szwecji w ośmioosobowej, ciągle obracającej się łodzi. Podejrzewam, że może być to problematyczne do wytrzymania dla osób z zaburzeniami błędnika – czyli np dla mnie :D.
Atrakcji jest tak dużo, że na wizytę w tym miejscu należy sobie zarezerwować co najmniej jeden dzień i worek pieniędzy 😉
Tuż obok parku rozrywki znajduje się centrum nauki Universum. Niestety i w tym przypadku nie mieliśmy szczęścia i nie udało nam się wejść do środka. Tym razem problemem nie był fakt, że atrakcja była nieczynna. Tym razem cały dzień był już zarezerwowany.
Niezrażeni niepowodzeniami w kwestii dwóch niedostępnych dla nas atrakcji uznaliśmy, że należy udać się na spacer po mieście.
Uroczy skrzat w stylizacji Wikinga zapraszał do sklepiku z pamiątkami. Prawdę mówiąc rzuciliśmy się tu na magnesy na lodówkę, jak szczerbaci na suchary, gdyż w Ulricehamn i okolicach nie udało nam się na nie trafić. Było dla nas niewyobrażalnym wrócić z wyjazdu bez takiego trofeum.
Jak widać zabudowa miasta jest już nieco wyższa i bardziej masywna niż w dotychczas opisywanych miasteczkach. Nigdzie jednak nie spotkaliśmy bloków. Jest jednak wielce prawdopodobne, że gdzieś na obrzeżach miasta znajdowały się jakieś blokowiska. Mam wrażenie, że słyszałam coś o takich osiedlach dla imigrantów, ale jakoś nie zgłębiłam tego tematu. Naszym oczom ukazały się tylko wielopiętrowe domy w stylu sporych kamienic.
Co ciekawe niewiele z tych budynków jest otynkowanych. Większość z nich dumnie prezentuje ceglane fasady. W większości przypadków cegły są czerwone.
Jak to zwykle podczas zwiedzania nowych miejsc bywa, natknęliśmy się na niecodzienne widoczki. Wyobraźcie sobie, że poza parkometrami dla samochodów można tu spotkać parkometry dla rowerów 🙂
Po kilkunastominutowym spacerze dotarliśmy do kompleksu monumentalnych budowli. Jak się okazało znaleźliśmy się na wspomnianym wcześniej Götaplatsen, który powstał na wystawę światową.
Jednym z nich jest sala koncertowa wybudowana w 1935 roku, zaprojektowana w stylu międzynarodowym przez Nilsa Einara Ericcsona, ale ze względu na miejsce, w którym została wybudowana, otrzymała neoklasycystyczny wygląd tak, by pasowała do pozostałych budowli znajdujących się na placu. Są nimi Muzeum Sztuki, które jest jednym z ważniejszych muzeów gromadzących sztukę nordycką w Szwecji z tzw. żółtej “göteborskiej cegły” oraz Teatr Miejski.
Po środku Götaplatsen znajduje się fontanna z Posejdonem Carla Millesa, która jest jednym z głównych symboli miasta. Plac usytuowany jest przy Kungsportsavenyn, czyli Alei Bramy Królewskiej, która jest główną aleją miasta. Właśnie nią spacerowaliśmy już po chwili 🙂
Poza niezliczonymi witrynami wystawowymi napotkaliśmy sporo punktów gastronomicznych, znanych również z naszych miast.
Aleja jest bardzo długa, więc szliśmy i szliśmy, i szliśmy… podziwiając okolicę 🙂
Gdy dotarliśmy do niezidentyfikowanego zbiornika wodnego uznaliśmy, że należy zmienić kierunek naszego marszu i zacząć kierować się w stronę zaparkowanego samochodu, bo niedaleko od parkingu mieliśmy upatrzoną knajpę. Poza tym nasz czas systematycznie się kurczył i musieliśmy uważać, aby nie spóźnić się na samolot 🙂
Wracaliśmy ulicą równoległą do głównej alei miasta. Jak widać na przedostatnim zdjęciu kierunek był jak najbardziej prawidłowy. W oddali majaczą atrakcje parku rozrywki Liseberg 🙂
I tym razem wylądowaliśmy na pizzy z kebabem. Muszę jednak uczciwie przyznać, ze ta w Ulricehamn była o niebo lepsza.
Najedzeni opuściliśmy centrum tego ciekawego miasta i pojechaliśmy na obrzeża w kierunku lotniska.
Trudno nam było nie zajrzeć do jednego ze sklepów, który mieliśmy po drodze 🙂
Po wizycie w w Ikei odwiedziliśmy jeszcze McDonalda na wyraźne życzenie naszej najmłodszej przewodniczki.
Przykro nam było wyjeżdżać i trudno się było rozstać z Moniką i jej dzieciakami, niestety czas płynął nieubłaganie i trzeba było wsiąść na pokład samolotu i wrócić do naszej codzienności.
Czapka w szwedzkim stylu? to znaczy jaka? szkoda ze nie byliscie w Liseberg i w Universeum, ale nic to zalatwicie wizyte tam, nastepnym razem jak odwiedzicie Szwecje 🙂 a zdjecia fajne mimo tej szarosci jak na ogol jest w ta pore roku – nikt by nie uwierzyl ze göteborg to naprawde zielone miasto 😉
Czapka z warkoczykami :). Ja mogę uwierzyć, że to zielone miasto w fazie kiedy ta ogromna liczba mijanych przez nas drzew ma liście 🙂
A lovikka czapka – no tak, wybacz ze nie pomyslam, nie zwrocilam uwagi wczesniej… toz to przeciez markowa czapka 🙂 😉
Ufff bo już się bałam, że znowu coś namieszałam 🙂
Nic nie namieszalas, kurcze fajnie tam jest!
I super opislas to miejsce, i ja sie zapisuje i tam pojade:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Ataner miło mi Cie gościć. Cieszę się, że opis się spodobał. Jak jechać to chyba lepiej w czasie kiedy wszystkie atrakcje dostępne :). Pozdrawiam.
Swietna relacja, wczułam sie w atmosferę 🙂
Pozdrawiam!
Przewodnikpokrakowie bardzo mi miło, że dało się wczuć 🙂
Widać, że to bardzo zadbane miasto. Pięknie pokazane. A moją uwagę przykuła budka telefoniczna, ogromna 🙂
Witaj Zbyszku. Budka rzeczywiście spora tylko ja nie mogę sobie uświadomić czy tam był telefon a na zdjęciu jakby nie widać 😀
miejscami bardzo mi to przypomina przedmieścia Wiednia:)
te szklaneczki na ostatnim zdjęciu bardzo fajne, zakup?
Blog o życiu & podróżach
Blog o gotowaniu
Nie Olu. To jedyne co jeszcze cyknęłam w środku w sklepie :). Kupiłam sobie małą ubijaczkę do mlecznej piany :). Z Wiedniem mi się nie skojarzyło, ale byłam tam bardzo dawno, to mogę już nie pamiętać 🙂
Skrzat wymiata 😉 Czy ten sklep z pamiątkami też był tak uroczo, jak ów skrzat? Byłam kiedyś w takim fantastycznym sklepie z pamiątkami w Estonii i dlatego jestem ciekawa czy w Szwecji też nad tym pracują 😉
Sklepik też był bardzo przyjemny 🙂
Ale najbardziej świetny są ludzie którzy tam mieszkają. Spotkała mnie tam bardzo przyjazna gościnność oraz wiele dobrego.